sobota, 17 maja 2014

Kolarstwo (3)

Często zdarza się tak, że upra­wiany sport stanowi o dalszych lo­sach ludzi, którzy się tym sportem zajmowali. Najczęściej zostają trene­rami, zawodowymi działaczami spo­rtowymi. Ale bywa też, choć abso­lutnie rzadko, że jest odwrotnie, tzn. że ktoś zaczął uprawiać sport, bo będąc w pracy trenował jednocze­śnie. Praca była jakby sportem.
Pani Ludwika Zachert, bo o niej i uprawianej przez nią dyscyplinie sportu będzie mowa, była tego przy­kładem. Na poczcie w Paszowicach rozpoczęła pracę w listopadzie 1952 r. jako listonoszka. Po swoim rejo­nie, a rozciągał się on na 20 kilo­metrów - jak wspomina pani Ludwi­ka - pocztę rozwoziła rowerem. W roku 1953 dyrekcja poczty w Jawo­rze ogłosiła zawody rowerowe dla listonoszy z całego powiatu na dy­stansie 20 kilometrów dla kobiet i 25 kilometrów dla mężczyzn. Do­ręczyciele z trzech pierwszych miejsc kwalifikowali się na zawody wojewódzkie we Wrocławiu. Wśród 6 listonoszek w Jaworze pani Lu­dwika była pierwsza, bezapelacyj­nie zwyciężyła też na zawodach wojewódzkich we Wrocławiu, kwa­lifikując się na zawody centralne w Warszawie.
Cała reprezentacja woj. wro­cławskiego jechała do Warszawy wraz ze sprzętem zarezerwowa­nym wagonem. W stolicy wszyst­kie ekipy były zakwaterowane w hotelu, a jakże, oraz obejrzały specjalne przedstawienie teatralne. Nazajutrz odbył się wyścig. Trasa wiodła z Janek pod Warszawą na stadion Wojska Polskiego (około 25 kilometrów). Zaraz po starcie pele­ton rozbił się na 3 grupki zawodni­czek. Pani Ludwika była oczywiście w pierwszej, trzyosobowej czołów­ce, wraz z zawodniczką z Zielonej Góry i Opola. - Siedziałam im cały czas na „kółku", nie wyprzedzałam, bo się bałam tramwajów i szyn, w związku z tym na metę wjechałam na trzeciej pozycji - wspomina pani Ludwika. - Potem minister wręczał nagrody. Były nimi m.in. motocy­kle marki SHL. Jakież było moje za­skoczenie i radość, kiedy minister ogłosił, że motocykl zdo­bywa zawodniczka z Wrocławia, tzn. ja! Okazało się, że motocykl był prze­znaczony dla najlepszej w wyścigu listonoszki wiej­skiej, tymczasem jedna z zawodniczek przede mną pracowała w okienku, a druga była od roznoszenia telegramów, więc to ja by­łam najlepszą prawdziwą listonoszką w wyścigu -mówi dziś nasza bohater­ka. Radość w całej ekipie wrocławskiej była wielka. Motor ten p. Ludwika sprzedała potem, bo stał nieużywany, gdyż nie mia­ła ona prawa jazdy.
W następnym roku znów były zawody powiatowe, wojewódzkie i centralne. Pani Ludwika zwyciężała 10 razy w powiecie, 10 razy w województwie i 2 razy w zawodach centralnych. Przez wszy­stkie lata uprawiania kolarstwa pla­sowała się zawsze w czołówce.
Zaraz po pierwszych sukcesach Roman Noworól z LZS Jawor spro­wadził dla pani Ludwiki rower, na owe czasy wyczynowy, marki „Diamant", produkcji NRD. Kosztował 2400 zł. Były to wówczas co naj­mniej trzy pensje listonoszki. R. Noworól zwerbował też natych­miast panią Ludwikę do LZS-u i re­prezentowała ona potem w zawo­dach kolarskich kobiet klub LZS Jawor. Zdobyła w tych startach wie­le nagród, spośród których szcze­gólnie pamięta pierwsze polskie radioodbiorniki: Pionier i Szarotka.
Na rowerze jeździła 6 lat jako doręczycielka, a potem jeszcze 4 lata. Skończyła karierę na począt­ku lat 60., kiedy była już dojrzałą kobietą. Z całą pewnością p. Ludwi­ka była pierwszą kobietą, która uprawiała na poważnie sport w Ja­worze.
Zebrał i opracował
Bogdan H. Krupa
Fotografii użyczyła pani Ludwika Zachert
PS. Jako ciekawostkę podaję, że pani Ludwika okupację spędziła na robotach przymusowych w pobli­skim Myśliborzu.

Podpisy:
Rok 1962. L. Zachert - pierwsza z lewej - na zawodach krajowych w Tczewie. Już na „wyścigówce", jak się wtedy mówiło.

Rok 1953. Ludwika Zachert ze swoim pierwszym rowerem (poniemieckim), na którym odnosiła pierwsze sukcesy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane