Często zdarza się tak, że uprawiany
sport stanowi o dalszych losach ludzi, którzy się tym
sportem zajmowali. Najczęściej zostają trenerami, zawodowymi
działaczami sportowymi. Ale bywa też, choć absolutnie
rzadko, że jest odwrotnie, tzn. że ktoś zaczął uprawiać sport,
bo będąc w pracy trenował jednocześnie. Praca była jakby
sportem.
Pani Ludwika Zachert, bo o niej i
uprawianej przez nią dyscyplinie sportu będzie mowa, była tego
przykładem. Na poczcie w Paszowicach rozpoczęła pracę w
listopadzie 1952 r. jako listonoszka. Po swoim rejonie, a
rozciągał się on na 20 kilometrów - jak wspomina pani
Ludwika - pocztę rozwoziła rowerem. W roku 1953 dyrekcja
poczty w Jaworze ogłosiła zawody rowerowe dla listonoszy z
całego powiatu na dystansie 20 kilometrów dla kobiet i
25 kilometrów dla mężczyzn. Doręczyciele z trzech
pierwszych miejsc kwalifikowali się na zawody wojewódzkie we
Wrocławiu. Wśród 6 listonoszek w Jaworze pani Ludwika
była pierwsza, bezapelacyjnie zwyciężyła też na zawodach
wojewódzkich we Wrocławiu, kwalifikując się na zawody
centralne w Warszawie.
Cała reprezentacja woj. wrocławskiego
jechała do Warszawy wraz ze sprzętem zarezerwowanym wagonem. W
stolicy wszystkie ekipy były zakwaterowane w hotelu, a jakże,
oraz obejrzały specjalne przedstawienie teatralne. Nazajutrz odbył
się wyścig. Trasa wiodła z Janek pod Warszawą na stadion Wojska
Polskiego (około 25 kilometrów). Zaraz po starcie peleton
rozbił się na 3 grupki zawodniczek. Pani Ludwika była
oczywiście w pierwszej, trzyosobowej czołówce, wraz z
zawodniczką z Zielonej Góry i Opola. - Siedziałam im cały
czas na „kółku", nie wyprzedzałam, bo się bałam
tramwajów i szyn, w związku z tym na metę wjechałam na
trzeciej pozycji - wspomina pani Ludwika. - Potem minister wręczał
nagrody. Były nimi m.in. motocykle marki SHL. Jakież było
moje zaskoczenie i radość, kiedy minister ogłosił, że
motocykl zdobywa zawodniczka z Wrocławia, tzn. ja! Okazało
się, że motocykl był przeznaczony dla najlepszej w wyścigu
listonoszki wiejskiej, tymczasem jedna z zawodniczek przede mną
pracowała w okienku, a druga była od roznoszenia telegramów,
więc to ja byłam najlepszą prawdziwą listonoszką w wyścigu
-mówi dziś nasza bohaterka. Radość w całej ekipie
wrocławskiej była wielka. Motor ten p. Ludwika sprzedała potem, bo
stał nieużywany, gdyż nie miała ona prawa jazdy.
W następnym roku znów były
zawody powiatowe, wojewódzkie i centralne. Pani Ludwika
zwyciężała 10 razy w powiecie, 10 razy w województwie i 2
razy w zawodach centralnych. Przez wszystkie lata uprawiania
kolarstwa plasowała się zawsze w czołówce.
Zaraz po pierwszych sukcesach Roman
Noworól z LZS Jawor sprowadził dla pani Ludwiki rower,
na owe czasy wyczynowy, marki „Diamant", produkcji NRD.
Kosztował 2400 zł. Były to wówczas co najmniej trzy
pensje listonoszki. R. Noworól zwerbował też natychmiast
panią Ludwikę do LZS-u i reprezentowała ona potem w zawodach
kolarskich kobiet klub LZS Jawor. Zdobyła w tych startach wiele
nagród, spośród których szczególnie
pamięta pierwsze polskie radioodbiorniki: Pionier i Szarotka.
Na rowerze jeździła 6 lat jako
doręczycielka, a potem jeszcze 4 lata. Skończyła karierę na
początku lat 60., kiedy była już dojrzałą kobietą. Z całą
pewnością p. Ludwika była pierwszą kobietą, która
uprawiała na poważnie sport w Jaworze.
Zebrał i opracował
Bogdan H. Krupa
Fotografii użyczyła pani Ludwika
Zachert
PS. Jako ciekawostkę podaję, że pani
Ludwika okupację spędziła na robotach przymusowych w pobliskim
Myśliborzu.
Podpisy:
Rok 1962. L. Zachert - pierwsza z lewej
- na zawodach krajowych w Tczewie. Już na „wyścigówce",
jak się wtedy mówiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane