Hainberg znokautował Walaska!
Po drużynie Gwardii pozostał
sprzęt w postaci ringu i rękawic. A że było wciąż sporo
chętnych do boksowania, więc Tadeusz. Lewicki podjął się
zmontowania nowej drużyny. Było to na początku lat 50. W
drużynie Unii Jawor, bo tak nazywał się wówczas klub, boks
zaczęli uprawiać m.in. bracia Mikułowie i bracia Pasternakowie z
Paszowic, L. Baran, Cz. Ignaciuk, K. Hainberg. Boksowali też
jeszcze niektórzy byli zawodnicy Gwardii (patrz zdjęcie).
Drużyna ta brała również udział w rozgrywkach kl. A, no i
oczywiście w mistrzostwach swego zrzeszenia.
Niestety, żywot drużyny był bardzo
krótki. W roku 1953 lub 1954 pojawia się nowa nazwa klubu -
Spójnia, a w niej nowe twarze w ringu - J. Misiewicz i J. Werenicz.
W lipcu 1954 r. ukazał się pierwszy numer gazety „Wiadomości
Jaworskie”, w której ówczesny prezes klubu A. Ferber zamieścił
artykuł o sporcie. Dzięki temu wiemy, że J. Misiewicz zdobył
tytuł mistrza zrzeszenia Spójnia naszego województwa oraz
mistrzostwo młodzików. Świadczy to o pracy sekcji bokserskiej
w owym czasie. Nieżyjący już Czesław Ignaciuk przypomina
sobie, że był wtedy mistrzem Dolnego Śląska szkół zawodowych w
swej wadze. Wspomnieć należy również o St.? Łakomym,
pracowniku jaworskiego wiezienia, który boksował w tamtych latach z
powodzeniem w wadze muszej ,niebawem został zawodnikiem Gwardii
Wrocław i należał do czołówki bokserów tej wagi w Polsce.
Pewna sensacja z tamtych czasów wydaje
się być prawdziwa. Chodzi mianowicie o zwycięstwo Karola
Hainberga nad T. Walaskiem (potem wybitnym polskim pięściarzem)
– i to przez nokaut! Nikt temu nie zaprzeczał, moi rozmówcy
mówią, że słyszeli o tym, a T. Jakubowski mówi, że było
to na ringu w Ziębicach, skąd Walasek pochodził i boksował
w tamtejszej Sparcie Ziębice. Hinberg i Walasek rozpoczynali w
tamtych czasach uprawianie pięsciarstwa , ale K. Hainberg ,mimo tego
efektownego zwycięstwa, szybko z boksem dał sobie spokój. Na
mecze, czasami do odległych miejscowości, nasi pięściarze
jeździli oplandekowanym Willysem z ówczesnej Szkoły Zawodowej
Kamieniarskiej. Nawet jeśli była znośna pogoda, trzeba się
było owijać kocami, a co dopiero gdy było zimno – wspominał Cz.
Ignaciuk. Podczas jednego z powrotów zabrakło benzyny i bokserzy
musieli pchać samochód do Jawora. Całe szczęście, że zdarzyło
się to w Zębowicach.
Boks w Spójni trwał może do 1956 r.,
by po krótkiej przerwie odrodzić się na nowo. Ale o tym innym
razem.
Kilka słów o Włochu Natalim. Długo
nie mogłem trafić na informacje o nim, aż w trakcie rozmowy
o boksie z p. P. Mleko wszystko się wyjaśniło. Otóż siostra
p. Piotra Mleko wstąpiła w ZSRR w czasie wojny do wojsk Andersa i
potem znalazła się we Włoszech. Tu poznała Natalego i wyszła za
niego za mąż. Oboje przyjechali do Jawora, do jej brata, właśnie
w roku 1947. Przebywali tu do roku 1952, potem wrócili do Włoch.
Niestety, Natali już nie żyje. Kiedyś sprezentował on jaworskiemu
klubowi tzw. sprężystą gruszkę do trenowania.
Zebrał i opracował B.H. Krupa
Podpisy:
26pp1 (1) Rok 1953-1954. Bokserzy
ówczesnej Spójni. Od lewej: Cz. Ignaciuk, J. Werenicz „Lemoniada”,
J. Misiewicz, R. Gotowski, E. Matjas, (?), M. Mikuła, (?).
26pp1 (2) Rok 1951-1952. Drużyna Unii
ze wszystkimi bokserami. Od lewej: M. Mikuła, „Lolek” Baran, Cz.
Ignaciuk, R. Gotowski, K. Hainberg, Kucharski, Bebel, Łaptaś,
Natali, P. Mleko, Tomasiewicz. Na zdjęciu widać tez ówczesnych
działaczy- z lewej Marian. Rzepka a z prawej Ferber i prawdopodobnie
Gepert - trener (w ciemnym ubraniu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane