Miłe złego początki
W końcu lat 50. miała miejsce druga
fala transferów do Jaworzanki. J. Fitas wspomina, że z Bydgoszczy
przyszedł Andrzejewski (ps. Cieju), a z Piasta Gliwice Edmund
Czech (ps. Muniu), Dziurczyk, Jokel (?) i Czepionka, który był też
krótko grającym trenerem. Nieco później pojawił się Gabryś
- też ze Śląska. Najbardziej obiecującym graczem był Muniu
i chyba dlatego szybko znalazł miejsce w „Bielawiance"
(w Jaworze był od kwietnia 1957 r. do grudnia 1958 r.). Z
pozostałych jedynie Gabryś grał jeszcze w początkach lat 60.
Za R. Flakiem natomiast przyjechała
grać do Jawora część jego rodziny. Najpierw w 1957 r. kuzyn Z.
Zarębski - później bramkarz, który osiadł tu na stałe, oraz
dwaj bracia - Mieczysław i Władysław. Pierwszy z nich nie miał do
piłki talentu, natomiast Władek owszem. Do Jawora przyjechał, jak
wspomina, w lutym 1959 r., a wiosną 1960 r. był już w Kraśniku,
gdzie grał jego starszy brat Ryszard. Obaj przeszli potem do Rakowa
Częstochowa i tu Władek zakończył karierę w roku 1966.
Po opuszczeniu Jawora przez
wymienionych drużynie „Jaworzanki" nie wiodło się
najlepiej. Moi rozmówcy wspominają, że w tamtych latach
posuwano się nawet do podstawiania
na mecze obcych zawodników. J. Fitas
mówi, że np. w meczu z AKS-em Strzegom grał „na lewo" L.
Chyb (Ślęża Wrocław). Mecz wygraliśmy 1:0, ale Chyb został
zdemaskowany i zrobiło się 0:3. Innym razem w wyjazdowym meczu
w Bielawie - bardzo ważnym dla obu drużyn - w naszej zagrał w
ataku Michałek z Ruchu Chorzów, a w obronie Praksa z Gliwic. Mecz
wygraliśmy. Bielawiance, będącej zdecydowanym faworytem, nie
przyszło do głowy sprawdzić kart zawodników przed meczem. Larum
podniosła później, ale mimo doprowadzenia do konfrontacji w PZPN
we Wrocławiu dwóch naszych zawodników (musieli się nawet
przebrać w stroje piłkarskie) nie osiągnęła niczego. Karty
naszych zawodników były przecież w porządku, a podobieństwo
ze zdjęciami idealne.
Najsłynniejszy zaś przekręt tamtych
czasów miał miejsce w Jaworze w meczu ostatniej szansy z Thorezem
Wałbrzych. Działacze jaworscy załatwili na ten mecz aż
trzech piłkarzy Polonii (Zawiszy?) Bydgoszcz. Byli to Brzeski,
Norkowski I i Kulesza (te dwa ostatnie nazwiska wydają się
znane). M. Gajda wspomina, że Norkowski grał na legitymację
Surowieckiego, Kulesza zaś na jego kartę. Mecz ten ku zdziwieniu
Wałbrzyszan wygraliśmy.
Czy nam się to opłacało? Efekt
doraźny być może jakiś był, ale w rezultacie takiej
polityki ówczesnych działaczy drużyna Jaworzanki spadła niebawem
do kl. B. Ot co.
Bogdan H. Krupa
Koniec lat 50-tych. Od lewej: Zg. Zarębski, Zb. Szerer, M. Rymarowicz, E. Czech, W. Antas, A.Ruszel
Koniec lat 50-tych. Od lewej: Zg. Zarębski, Zb. Szerer, M. Rymarowicz, E. Czech, W. Antas, A.Ruszel
Drużyna Jaworzanki i 1958 r. Słoja,
od lewej: Wł. Niemiec, „Muniu" Czech, Zb. Szerer,
Dziurczyk, „Cieju" Andrzejewski, T. Łojek. Niżej H. Fohler,
J. Szwaluk, Zb. Miszczak, K. Hainberg. Cywilami są Józef Karpiej i
Marian Filas. Zdjęcia użyczył J. Fitas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane